Obowiązki spółdzielni Mieszkaniowej w zakresie remontów i Konserwacji 2025
Ach, ta nasza własna ostoja spokoju... dopóki nie okaże się, że rura cieknie! Kto wtedy dzwoni do hydraulika – my czy spółdzielnia? Rozwikłajmy skomplikowaną kwestię, jaką są Obowiązki spółdzielni Mieszkaniowej w zakresie remontów, by jasno wskazać, że generalnie spółdzielnia odpowiada za konstrukcję, dach, elewację oraz pionowe instalacje zbiorcze. Remonty w samym mieszkaniu to już inna para kaloszy, ale ten podział wcale nie jest tak prosty, jak mogłoby się wydawać, a diabeł, jak zawsze, tkwi w szczegółach.

Zanim zagłębimy się w gąszcz przepisów i regulaminów, spójrzmy na temat remontów w spółdzielniach przez pryzmat typowych problemów i ich skali. Doświadczenia zebrane na przestrzeni lat wskazują na pewne wzorce i obszary, które generują najwięcej kosztów i nieporozumień. Analiza zdarzeń naprawczych w przykładowym, starym bloku z lat 70. (100 mieszkań, 10 pięter) może nakreślić skalę wyzwań.
Element/Instalacja | Typowy Problem | Szacunkowa Częstotliwość (w budynku rocznie) | Orientacyjny Koszt Naprawy/Modernizacji (PLN) | Kto Płaci (zgodnie z zakresem SM) |
---|---|---|---|---|
Pion CO | Wyciek na złączu/korozja | 3-5 zgłoszeń (naprawa punktowa) | 500 - 3000 (punktowo), 15 000 - 30 000 (wymiana odcinka pionu) | Spółdzielnia (fundusz remontowy) |
Instalacja elektryczna (pion/rozdzielnica główna) | Awarie w klatce, przeciążenia | 1-2 zgłoszenia awaryjne | 1000 - 5000 (drobna naprawa), 100 000 - 300 000 (wymiana pionu/rozdzielnicy) | Spółdzielnia (fundusz remontowy) |
Dach płaski | Przecieki (uszkodzenie izolacji) | 1-2 zgłoszenia (lokalnie), co 15-25 lat (generalny remont) | 500 - 2000 (łatka), 50 000 - 150 000 (połowa dachu), 500 - 1000 / m2 (całkowita wymiana) | Spółdzielnia (fundusz remontowy) |
Elewacja/Balkony | Odpadający tynk, przecieki | Ciągłe drobne naprawy, co 20-30 lat (termomodernizacja) | 300 - 800 (punktowo), 300 - 600 / m2 (termomodernizacja z elewacją) | Spółdzielnia (fundusz remontowy) |
Pion kanalizacyjny | Zator, nieszczelność | 5-10 zgłoszeń (udrażnianie), co 20-30 lat (wymiana) | 300 - 1000 (udrażnianie), 10 000 - 25 000 (wymiana odcinka pionu) | Spółdzielnia (opłaty eksploatacyjne/fundusz remontowy) |
Powyższe dane, choć uogólnione, wyraźnie pokazują, że typowe problemy związane z nieruchomością w zarządzie spółdzielni dotyczą w ogromnej większości jej kluczowych elementów konstrukcyjnych i instalacyjnych o charakterze zbiorczym. To właśnie te, często ukryte w ścianach czy pod ziemią, elementy generują najwyższe koszty i wymagają systematycznego planowania oraz gromadzenia środków. Drobne, codzienne usterki w mieszkaniach bledną przy wyzwaniach związanych z wiekiem i zużyciem całej substancji budowlanej, co podkreśla fundamentalną rolę spółdzielni w zapewnieniu długoterminowego bezpieczeństwa i komfortu mieszkańców poprzez adekwatne zarządzanie funduszem remontowym.
Jakie instalacje wewnątrz mieszkania remontuje Spółdzielnia?
Wiele osób jest zaskoczonych, gdy dowiaduje się, że choć mieszkają "u siebie", za stan niektórych instalacji w ich własnych czterech ścianach odpowiada wciąż zarządca nieruchomości – czyli spółdzielnia. Ten podział nie wynika z widzimisię, lecz z logicznego, choć czasem frustrującego, rozdziału na to, co służy tylko jednemu lokalowi, a co jest częścią większego, spójnego systemu zasilającego cały budynek lub pion. Spójrzmy na to pragmatycznie.
Pierwszą na liście jest cała instalacja centralnego ogrzewania wraz z jej wyposażeniem. Oznacza to nie tylko piony i poziomy w piwnicy czy na klatce schodowej, ale też rury CO w naszym mieszkaniu i grzejniki – tak, te kaloryfery, na których suszymy pranie zimą. Dotyczy to także wszelkich zaworów na tych grzejnikach, czy to tradycyjnych, czy termostatycznych. Wiecie co? Spółdzielnia odpowiada nawet za ich wymianę, jeśli ulegną awarii lub zużyciu. To kluczowe, bo system CO w bloku działa pod ciśnieniem i błędy przy naprawach w jednym mieszkaniu mogą wpłynąć na cały pion lub budynek. Szacowany koszt wymiany standardowego grzejnika panelowego waha się obecnie od 300 do 600 zł (materiał), plus robocizna, która dla spółdzielni może wynieść dodatkowe 200-400 zł. Wymiana pionów w całym bloku to już wielomilionowe inwestycje, często realizowane etapami, wymagające miesięcy planowania.
Kolejna strategiczna instalacja to instalacja gazowa. Tutaj odpowiedzialność spółdzielni sięga zazwyczaj do zaworu odcinającego, który znajduje się tuż przy urządzeniu gazowym, np. kuchence. Czyli, mówiąc prosto: rura gazowa w ścianie, która dochodzi do kuchni i kończy się zaworem – to domena spółdzielni. Sam zawór – również. Ale co podłączymy *po* zaworze – kuchenkę, piecyk gazowy (jeśli regulamin na to pozwala) – i ich stan techniczny, to już nasza sprawa. To logiczne ze względów bezpieczeństwa – spółdzielnia musi gwarantować szczelność i sprawność głównego systemu do punktu odcięcia. Roczne przeglądy gazowe, choć odbywają się w naszych mieszkaniach, są organizowane i opłacane (z naszych opłat) przez spółdzielnię, co pokazuje, jak poważnie podchodzi się do tej kwestii. Awarie głównego przewodu gazowego są na szczęście rzadkie, ale ich naprawa to skomplikowane i drogie przedsięwzięcie wymagające natychmiastowej interwencji pogotowia gazowego i specjalistycznych ekip.
Podobnie rzecz ma się z instalacją wodną – granica odpowiedzialności spółdzielni to zawór odcinający instalację wewnętrzną lokalu wraz z wodomierzem. Woda z pionu dochodzi do naszego mieszkania, przechodzi przez wodomierz (licznik) i dociera do głównego zaworu, który odcina dopływ wody do wszystkich punktów w mieszkaniu (kranów, spłuczki itp.). Do tego zaworu i samego wodomierza włącznie – odpowiada spółdzielnia. Wszystko, co za tym zaworem – rury prowadzące do kuchni czy łazienki, baterie, spłuczka, zaworki pod umywalkami – to już nasze. Jeśli więc cieknie główny pion wodny w ścianie, to jest problem spółdzielni. Jeśli cieknie kran w kuchni, to już nasza głowa i nasz portfel. Koszt wymiany starego, skorodowanego odcinka pionu wody zimnej lub ciepłej może wynosić kilka do kilkunastu tysięcy złotych w pionie dla kilku mieszkań. Drobne naprawy typu wymiana wodomierza to koszt kilkuset złotych, pokrywany zazwyczaj z opłat eksploatacyjnych.
Patrząc na instalację elektryczną, zasada podziału jest równie jasna: spółdzielnia odpowiada za sieć do zacisków znajdujących się przed urządzeniem pomiarowym (licznik energii) danego lokalu. Czyli główny kabel zasilający budynek, piony elektryczne w klatce, skrzynki bezpiecznikowe na piętrach (do miejsca, gdzie zaczynają się przewody idące *do* licznika naszego mieszkania) – to jej odpowiedzialność. Wszystko, co *za* licznikiem, cała instalacja w mieszkaniu: bezpieczniki w mieszkaniu (jeśli są), kable w ścianach, gniazdka, włączniki, oświetlenie – to już sprawa lokatora. Jeśli wysadziło korki tylko u nas, problem jest po naszej stronie. Jeśli nie ma prądu na całej klatce lub w całym budynku, problem leży po stronie spółdzielni lub dostawcy energii, ale to spółdzielnia zazwyczaj koordynuje usunięcie awarii w budynku. Koszty modernizacji pionów elektrycznych w starych budynkach, niezbędnej ze względu na zwiększone zużycie prądu przez nowoczesne sprzęty, idą w dziesiątki, a nawet setki tysięcy złotych i są ogromnym wyzwaniem finansowym dla wielu spółdzielni.
Nie zapominajmy o poziomach i pionach zbiorczych wewnętrznej instalacji kanalizacyjnej. Tutaj kluczowe jest słowo "zbiorczych". Spółdzielnia dba o piony, które zbierają ścieki z mieszkań na wszystkich piętrach, oraz o poziomy, które biegną np. w piwnicy do przyłącza zewnętrznego. Jednak rurki od naszego zlewu, wanny, prysznica czy toalety *do* pionu kanalizacyjnego – tzw. przyłącza odpływowe – to już obowiązek mieszkańca. Nierzadko słyszymy opowieści o zalanych łazienkach, bo zatkał się pion. To sytuacja awaryjna leżąca po stronie spółdzielni. Ale jeśli problem dotyczy tylko naszego mieszkania – woda wolno spływa ze zlewu czy wanny – najczęściej oznacza to zator w naszym własnym przyłączu i musimy sobie z nim poradzić sami (lub wezwać hydraulika na własny koszt). Konserwacja i regularne udrażnianie pionów zbiorczych przez spółdzielnię to element zapobiegania takim poważnym awariom, ale idealnego systemu nie ma. Koszt wymiany skorodowanych pionów kanalizacyjnych jest porównywalny z wymianą pionów wodnych, stanowiąc znaczące obciążenie dla funduszu remontowego.
Na koniec, wszystkie przewody kominowe i spalinowe. To kwestia bezpieczeństwa, szczególnie tam, gdzie są piecyki gazowe, podgrzewacze wody lub po prostu wentylacja grawitacyjna. Spółdzielnia odpowiada za stan techniczny tych przewodów, ich szczelność, drożność oraz organizację i opłacenie regularnych przeglądów kominiarskich, które są ustawowym wymogiem (zazwyczaj raz w roku, w przypadku gazu dwa razy w roku). Mieszkaniec ma obowiązek zapewnić dostęp do kratek wentylacyjnych i wlotów kominowych oraz dbać o to, aby sam nie zablokował wentylacji np. zabudowując otwory. Czyszczenie własnego kominka (jeśli jest i regulamin na to pozwala) leży po stronie mieszkańca, ale stan techniczny przewodu kominowego, do którego jest podłączony – spółdzielni. Koszt okresowego przeglądu kominiarskiego, rozłożony na cały budynek, jest relatywnie niski w porównaniu do innych pozycji (np. kilkanaście-kilkadziesiąt złotych na mieszkanie rocznie w opłatach).
Kiedy remont leży po stronie mieszkańca?
No dobrze, skoro wiemy, za co odpowiada spółdzielnia w kontekście instalacji wewnętrznych (te kluczowe piony i ich początki), to co w takim razie zostaje dla nas, mieszkańców? Odpowiedź, choć na pierwszy rzut oka prosta, również ma swoje niuanse: konserwacje wszystkich elementów i wyposażenia lokali mieszkalnych i lokali niemieszkalnych, w tym garaży... stanowiące ich elementy lub wyposażenie, obciążają użytkowników tych lokali, z zastrzeżeniem tego, co wymieniono jako obowiązek spółdzielni. To logiczne: jeśli coś służy tylko nam i jest *za* punktem granicznym odpowiedzialności spółdzielni, to my o to dbamy.
Myślmy o tym jak o naszej osobistej przestrzeni. Podłogi, na których stoją nasze meble, ściany, które malujemy na ulubione kolory, sufity nad naszymi głowami – o ich stan estetyczny i funkcjonalny dbamy my. Dotyczy to paneli, parkietów, wykładzin, tynków, farb, tapet. Jeśli coś się zużywa w sposób naturalny, z biegiem czasu – płowieje kolor farby, rysują się panele, tynk lekko pęka od osiadania budynku (choć poważne pęknięcia mogą być problemem strukturalnym i wtedy warto zgłosić spółdzielni) – odnowienie lokalu spoczywa na barkach użytkownika. Standardowy remont odświeżający mieszkanie 50 m2, obejmujący malowanie ścian i sufitów, kosztuje od 1500 do 4000 PLN w zależności od stanu ścian i ceny robocizny (np. 25-40 zł/m2 powierzchni malowania). Do tego dochodzą koszty materiałów – farb, gruntów, szpachli.
Co dalej? Całe wyposażenie łazienek i kuchni, które znajduje się za zaworem odcinającym wodę do mieszkania, czy za złączem kanalizacyjnym do pionu. Baterie, umywalki, wanny, brodziki, kabiny prysznicowe, miski klozetowe, spłuczki, syfony – to wszystko jest "nasze". Jeśli cieknie kran, woda stoi w wannie przez zator w syfonie, albo spłuczka w WC nie działa, to my jesteśmy odpowiedzialni za naprawę lub wymianę. Koszt nowej, markowej baterii kuchennej to 300-800 zł, spłuczki – 100-300 zł, a ich montaż to kolejne 100-250 zł za sztukę. Prosty remont łazienki (wymiana armatury i płytek) w standardowym metrażu (np. 4-6 m2) to wydatek rzędu 8 000 - 20 000 PLN i więcej, zależnie od materiałów i zakresu prac.
Również stolarka wewnętrzna, czyli drzwi między pokojami czy do łazienki, zazwyczaj leży po stronie mieszkańca. Jeśli skrzydło się wypaczy, zamek zepsuje, czy po prostu chcemy zmienić wygląd mieszkania i wstawić nowe drzwi – to nasz koszt i nasza decyzja. Nowe drzwi wewnętrzne, w zależności od typu i wykończenia, kosztują od 300 do 1500 zł plus montaż (200-400 zł za sztukę). Całościowa wymiana drzwi w 3-pokojowym mieszkaniu to koszt kilku tysięcy złotych.
Ciekawym przypadkiem jest stolarka okienna. Wiele regulaminów spółdzielni uznaje ramy zewnętrzne okien, zwłaszcza w starym budownictwie, za element elewacji, który *może* podlegać remontowi przez spółdzielnię (np. malowanie, wymiana na jednakowe dla całego budynku). Jednak sama szyba, mechanizmy otwierania, uszczelki, wewnętrzne parapety – bardzo często to już obowiązek mieszkańca, szczególnie w przypadku nowoczesnych okien, które mieszkańcy wymienili sami. Zatem uszczelnienie okna czy wymiana rozbitej szyby, o ile nie wynika to ze szkody objętej ubezpieczeniem budynku (np. wichura), to z reguły zadanie dla nas. Koszt wymiany standardowego okna dwuskrzydłowego (np. 1,5m x 1,5m) z PVC wynosi od 800 do 1500 zł z montażem. Wymiana okien w całym mieszkaniu to duża inwestycja rzędu 5 000 - 15 000 zł.
W regulaminach często znajdziemy również zapis, że wewnątrz lokalu zaliczone do obowiązków użytkowników lokali oraz odnowienie lokalu mogą być wykonane przez spółdzielnię tylko za odpłatnością. To opcja dla tych, którzy cenią wygodę lub zaufali konkretnym wykonawcom spółdzielni. Zamiast szukać hydraulika, malarza czy elektryka na własną rękę, możemy poprosić spółdzielnię o wykonanie pracy – oczywiście nie za darmo. Spółdzielnia zazwyczaj dysponuje własną ekipą konserwatorów lub współpracuje z konkretnymi firmami, co może skrócić czas oczekiwania na "fachowca", ale często jest droższe niż znalezienie niezależnego usługodawcy. Pomyślcie o tym jak o "usłudze premium". Nierzadko stawka za roboczogodzinę konserwatora spółdzielni jest wyższa, a czas wykonania usługi może być uzależniony od pilności zgłoszeń dotyczących części wspólnych. Decyzja o skorzystaniu z tej opcji powinna być poprzedzona porównaniem kosztów.
Kto pokrywa koszty remontów realizowanych przez Spółdzielnię?
Zrozumienie, kto jest odpowiedzialny za dany typ remontu, prowadzi naturalnie do kolejnego pytania: skąd właściwie biorą się pieniądze na te prace leżące po stronie spółdzielni? To nie jest worek bez dna, a środki pochodzą bezpośrednio od nas – mieszkańców. Koszty związane z wypełnianiem przez spółdzielnię obowiązków określonych w ust 1, 2 i 3 pokrywane są z opłat wnoszonych przez użytkowników lokali na pokrycie kosztów eksploatacji i utrzymania nieruchomości oraz odpisów na fundusz remontowy poszczególnych nieruchomości. To filary finansowania gospodarki remontowej w spółdzielni.
Opłaty eksploatacyjne, często nazywane czynszem, to miesięczne świadczenie, które wnosimy. Część z tych opłat przeznaczana jest na bieżącą konserwację, drobne naprawy, utrzymanie czystości na klatkach, przeglądy instalacji, o których mówiliśmy wcześniej (np. kominiarskie, gazowe, elektryczne w częściach wspólnych). To środki na "codzienne życie" budynku. Na przykład, standardowy czynsz za mieszkanie 60m2 może wynosić 600-900 PLN miesięcznie. Z tego, powiedzmy, 100-200 PLN idzie na utrzymanie części wspólnych i drobne naprawy. Rocznie z takiego mieszkania zbiera się 1200-2400 PLN na ten cel.
Drugim, i często ważniejszym dla poważnych remontów, źródłem jest fundusz remontowy poszczególnych nieruchomości. Każda spółdzielnia ma obowiązek tworzyć taki fundusz dla każdej nieruchomości (bloku, grupy bloków). Jest on zasilany z comiesięcznych odpisów, których wysokość jest kalkulowana w oparciu o metraż mieszkania i plany remontowe. Typowa stawka odpisu na fundusz remontowy waha się od 3 zł do 8 zł za metr kwadratowy miesięcznie, choć w budynkach wymagających pilnych, kosztownych prac może być wyższa. Dla wspomnianego mieszkania 60 m2 może to być od 180 zł do 480 zł miesięcznie. W skali roku daje to od 2160 zł do 5760 zł wpłacone na ten fundusz. Zbierane latami kwoty pozwalają na realizację tych największych, najdroższych projektów, o których mówiliśmy: wymianę dachu, docieplenie elewacji, wymianę pionów, modernizację wind.
Spółdzielnia ma obowiązek przedstawiać mieszkańcom (najczęściej podczas Walnego Zgromadzenia lub poprzez dostęp do dokumentów) plany wydatkowania funduszu remontowego. Zazwyczaj są to plany kilkuletnie, wynikające z przeglądów technicznych budynku i oceny stanu poszczególnych jego elementów. Mieszkańcy mają prawo wglądu w to, na co są przeznaczane te środki. Wiele spółdzielni publikuje na swoich stronach internetowych roczne sprawozdania z realizacji planów remontowych i zestawienia wydatków. Transparency jest tu kluczowa, by budować zaufanie między zarządem a mieszkańcami, którzy w końcu finansują te wszystkie prace. Pomyślcie o tym jak o wspólnym koncie oszczędnościowym na wielkie inwestycje w naszym "wspólnym domu".
Co ciekawe, jak wspomniano w danych źródłowych, spółdzielnia może rozszerzyć obowiązki w zakresie remontów wewnątrz lokali użytkowanych przez użytkowników lokali poza zakres określony w ust. 1 i 2 uchwalając na ten cel dodatkowy odpis na fundusz remontowy poszczególnych nieruchomości. To sytuacja rzadsza, ale możliwa. Jeśli mieszkańcy na Walnym Zgromadzeniu zdecydują, że chcą np. jednolitej wymiany wszystkich okien w budynku, mimo że indywidualna wymiana okna to obowiązek mieszkańca, mogą podjąć uchwałę o utworzeniu specjalnego funduszu lub zwiększeniu dotychczasowego odpisu na ten konkretny cel. Wtedy spółdzielnia zorganizuje i opłaci wymianę okien we wszystkich mieszkaniach, ale koszt i tak zostanie pokryty z kieszeni mieszkańców, tylko że rozłożony w czasie i opłacony wspólnie. To wymaga konsensusu i zgody większości, ale pokazuje pewną elastyczność systemu.
Aby lepiej zilustrować strukturę kosztów, przyjrzyjmy się hipotetycznemu rozkładowi miesięcznej opłaty za mieszkanie 60m2 (łączna opłata 750 PLN), z odpisem na fundusz remontowy wynoszącym 6 zł/m2.
Jak widać na wykresie (dane są poglądowe i różnią się między spółdzielniami), fundusz remontowy stanowi znaczącą część miesięcznej opłaty. Te pieniądze są gromadzone latami, aby sfinansować kosztowne projekty, których wartość często wielokrotnie przewyższa roczne wpływy na fundusz. To inwestycja w przyszłość i wartość nieruchomości. Bez regularnych wpłat na ten fundusz, bloki niszczałyby, a mieszkańcy musieliby liczyć się z nagłymi, ogromnymi wydatkami przy każdej poważniejszej awarii. Utrzymanie odpowiedniej wysokości odpisu na fundusz, zgodnej z realnymi potrzebami remontowymi budynku i długoterminowymi planami, jest kluczowe dla stabilności finansowej spółdzielni i kondycji technicznej zasobów mieszkaniowych. Niestety, nierzadko spotyka się bloki z niskimi odpisami i wieloletnimi zaniedbaniami, co prowadzi do trudnych sytuacji, gdy pojawia się pilna potrzeba remontu na dużą skalę, a na koncie funduszu brakuje środków, wymuszając drastyczne podwyżki opłat.
Rola Rady Nadzorczej w procesie decydowania o wysokości opłat i planach remontowych jest nie do przecenienia. Członkowie Rady, wybierani spośród mieszkańców, mają za zadanie nadzorować działania Zarządu Spółdzielni, w tym gospodarkę finansową i remontową. Aktywne uczestnictwo w zebraniach, zadawanie pytań o plany i koszty, a także kandydowanie do Rady, to sposoby, by mieć realny wpływ na sposób wydatkowania wspólnych pieniędzy na remonty. Transparentność wydatkowania środków z funduszu remontowego to jeden z najczęstszych obszarów konfliktów w spółdzielniach, co pokazuje, jak ważna jest jasna komunikacja i dokumentacja każdego zrealizowanego projektu. Dokumentacja fotograficzna, protokoły odbioru, kosztorysy – to elementy, o które warto pytać, by mieć pewność, że pieniądze są wydawane celowo i efektywnie.
Remonty wynikające ze szkód – kto ponosi odpowiedzialność?
No dobrze, a co w sytuacji, gdy coś się zepsuje, ale nie z naturalnego zużycia czy awarii systemu, tylko... z naszej winy? Tutaj zasada jest bezlitosna: jeśli szkoda powstała w wyniku działania lub zaniechania użytkownika lokalu i przekracza normalne zużycie budynku i jego wyposażenia, to kosztami napraw, w tym także napraw w innych lokalach lub częściach wspólnych, obciążają bezpośrednio tego użytkownika lokalu. Prosta zasada: zepsułeś – płacisz.
Przykład pierwszy z brzegu, klasyk: zalanie sąsiada. Mieszkaniec zapomniał zakręcić kran w wannie i woda przelała się na podłogę, cieknąc piętro niżej. Albo: puściło elastyczne przyłącze do muszli klozetowej (element instalacji w mieszkaniu, za który odpowiada lokator), bo było stare, a lokator nie reagował na pierwsze oznaki przecieku. Skutek? Zalana łazienka sąsiada, uszkodzony sufit, ściany, może meble. Naprawa sufitu i ścian u sąsiada, często z suszeniem i odgrzybianiem, to koszt rzędu 2000-5000 zł lub więcej, w zależności od skali szkody i wykończenia mieszkania. Koszt osuszania specjalistycznym sprzętem po poważniejszym zalaniu to dodatkowe 1000-3000 zł tygodniowo. Kto za to płaci? Lokator, który spowodował szkodę.
Inny scenariusz: Remontując łazienkę, lokator bez uzgodnienia zbił część ściany nośnej lub co gorsza, uszkodził pion instalacyjny (wodny, kanalizacyjny, CO), który był ukryty w tej ścianie. Awarie na pionach często objawiają się od razu i wymagają natychmiastowej interwencji, powodując szkody również w innych lokalach. Koszt naprawy samego pionu to jedno (i często płaci za to spółdzielnia, jeśli uszkodzenie *wynika* z jego starego stanu technicznego, *ale* może obciążyć lokatora, jeśli uszkodzenie mechaniczne powstało *z winy* jego działań). Ale koszty zalania wynikłego z takiego uszkodzenia, dewastacji ściany nośnej wymagającej kosztownego wzmocnienia konstrukcji budynku? Tutaj już obowiązki spółdzielni jako zarządcy struktury budynku zderzają się ze szkodą wywołaną działaniem mieszkańca. Koszt przywrócenia konstrukcji ściany nośnej może wynieść od kilku do kilkunastu tysięcy złotych, nie licząc zadośćuczynienia za straty u sąsiadów.
A co z zaniechaniem? Mieszkaniec wie, że zawór odcinający wodę w jego mieszkaniu (ten główny, za który *czasem* odpowiada spółdzielnia, a *czasem* nie – trzeba sprawdzić regulamin!) jest w fatalnym stanie, ledwo się kręci albo wręcz przecieka. Nie zgłasza tego do spółdzielni (zakładając, że to jej obowiązek) ani nie naprawia sam (jeśli to jego obowiązek). Gdy zawór pęka i dochodzi do potężnego zalania, rodzi się pytanie: czy była to nagła, niemożliwa do przewidzenia awaria, czy wynik zaniedbania? Jeśli udowodnione zostanie zaniedbanie ze strony lokatora (np. miał wiedzę o problemie i nic nie zrobił), to on poniesie konsekwencje finansowe. Odmowa umożliwienia przeprowadzenia obowiązkowych przeglądów (np. gazowych, kominiarskich) i wynikła z tego awaria/szkoda to również sytuacja, w której odpowiedzialność spada na opornego mieszkańca.
W tych przypadkach [spółdzielnia] ma prawo obciążyć użytkownika lokalu kosztami napraw, a w razie odmowy zapłaty dochodzić ich na drodze sądowej. To nie tylko "prawo", ale często obowiązek spółdzielni wobec innych mieszkańców – spółdzielnia jako reprezentant wspólnoty nie może pozwolić, by koszt szkód wywołanych przez jedną osobę obciążał cały fundusz remontowy, który służyć ma wszystkim. Proces ten zaczyna się od wezwania do zapłaty, negocjacji (np. jeśli jest ubezpieczenie), a w ostateczności może skończyć się sprawą w sądzie. Wiecie co? Nikt nie chce być w takiej sytuacji. Koszty postępowania sądowego plus odsetki mogą dodatkowo zwiększyć kwotę do zapłaty. Warto mieć świadomość, że roszczenia te dotyczą nie tylko bezpośredniego kosztu napraw, ale często także strat wtórnych (np. koszty opinii biegłych, zastępczej wentylacji).
Mając ubezpieczenie mieszkania z klauzulą OC w życiu prywatnym, możemy spać spokojniej. Wiele szkód spowodowanych z naszej winy (np. wspomniane zalanie sąsiada) zostanie pokrytych z naszej polisy. Warto sprawdzić zakres takiego ubezpieczenia – czy obejmuje np. szkody powstałe wskutek rażącego niedbalstwa (choć definicje mogą być różne), czy ma odpowiednio wysoką sumę gwarancyjną. Ubezpieczenie nie zdejmuje z nas odpowiedzialności, ale przenosi ciężar finansowy na ubezpieczyciela, oczywiście w granicach polisy. Niemniej, fundamentalna zasada pozostaje: zawiniłeś – płacisz, a spółdzielnia ma narzędzia prawne, by ten koszt odzyskać. Ta odpowiedzialność jest jednym z najbardziej dotkliwych finansowo "obowiązków" mieszkańca, gdy sprawy przyjmą zły obrót.
Studium przypadku: mieszkaniec samodzielnie wymieniał baterię wannową. Zrobił to nieumiejętnie, używając niewłaściwej uszczelki i zbyt mocno dokręcając nakrętkę, co spowodowało mikropęknięcie w starej, miedzianej rurce biegnącej w ścianie za wanną (odchodzącej od pionu wody zimnej – ta część rurki była już odpowiedzialnością mieszkańca, będąc za zaworem odcinającym do baterii). Przeciek był początkowo niewielki, ale przez tydzień, zanim został zauważony (po mokrej plamie na suficie sąsiada), wyrządził znaczne szkody. Spółdzielnia, zawiadomiona o zalaniu, odkryła przyczynę podczas oględzin. Biegły potwierdził błąd montażowy jako bezpośrednią przyczynę szkody, a nie zły stan rury sprzed wymiany. Koszty osuszania, wymiany tynku i malowania u sąsiada (ponad 8000 PLN) oraz naprawy niewielkiego fragmentu ściany własnej wanny (300 PLN) w całości obciążyły mieszkańca. Jego ubezpieczenie OC pokryło szkodę u sąsiada. To pokazuje, jak ważna jest precyzja i świadomość granic odpowiedzialności, a także sens posiadania adekwatnego ubezpieczenia.